23:36

O co mi chodzi?

W sumie dobre pytanie, bo sam nie wiem. Przysięgam, NIE WIEM O CO MI CHODZI. Nie mam zielonego pojęcia czego chce. To zarazem wszystko i nic. Kluski i gwiazdki. Szczęście i łzy. Pustka i pełność. Komplikacje. Chciałbym być choć odrobinę zero-jedynkowy. A może jednak nie? Cholera, nie umiem podejmować decyzji tu i teraz. Skończę jak ten nauczycieli etyki, czy czegoś tam z The Good Place. Serial warty obejrzenia.

Czuję się źle w domu, w szkole, na dworze. Dosłownie wszędzie. Jeśli jestem w swoim pokoju uświadamiam sobie, że ciągle tu siedzę, nie robiąc nic pożytecznego. Nic co ma sens. Czasami zagram w Candy Crush, czasami zajrzę do sociali. Nic czym mógłbym się za kilka lat komuś pochwalić. Wegetuję. Wychodząc na zewnątrz, jeśli w ogóle mi się to uda, bo przeważnie jestem do tego zmuszany, odnoszę wrażenie ciągłych spojrzeń, szczególnie zimą kiedy w czapce wyglądam jak gówno. A bez niej jest mi po prostu zimno. Doznaję urojonej "gorszości". Przypuszczam, że mam problem, ale nawet nie chce mi się go rozwiązywać. Męczę się szybciej i bardziej. Szkoła natomiast to gówno. Nie ukrywam tego. Nie czuję się tam bezpiecznie. Nie czuję się tam potrzebny. Niby mam z kim porozmawiać, lecz nie mam o czym. Nie chcę mówić czegoś na siłę. Staram się wszystko dokładnie przemyśleć zanim wreszcie otworzę usta, upodabniając się tym z samym do wcześniej wspomnianego bohatera. Czasem mi się nie udaje. I wtedy dzieje się fiftyfifty. Raz się uda, a raz powiem coś co zupełnie zostanie zignorowane. Tego też nie cierpię. Ignorowania. Wszystkiego i wszystkich. Chciałbym zostać zrozumiany. Chciałbym zrozumieć siebie.

Najgorzej jest wtedy, kiedy już zdasz sobie sprawę z tego jak bardzo żałosny możesz być. Analizujesz każdą sytuację i każda z nich utwierdza cię w tym przekonaniu. Kurde, a co jak faktycznie jesteś żałosny? No właśnie nie wiem. Nie mam zielonego pojęcia co z tym zrobić, a to tylko zamyka na innych.

Czasami tracę poczucie "bycia". Kręci mi się w głowie i nie wiem gdzie jestem. Śmieszne uczucie. Tracenie rzeczywistości. Uczucie lekkości.

SPOILER ALERT DO THE GOOD PLACE











Aco jeśli ten świat jest złym miejscem? Przecież przeważnie odczuwamy tu cierpienie, a szczęście niesie za sobą i tak garść smutku, czegoś złego. Może umieramy ciągle i rodzimy się na nowo? Nie ma na naszej Ziemi rzeczy całkowicie dobrej. Sytuacji całkowicie szczęśliwej dla wszystkich. Osoby idealnej. Nie ma. Jest za to wiele mieszanek dobra i zła. Może jest to więc średnie miejsce? Wiem tylko, że Dobre to ono na pewno nie jest. W czym pokładać nadzieję?













KONIEC SPOILER ALERT DO THE GOOD PLACE





Nie wiem jak to będzie ziom. Nie wiem, nie wiem... Ile razy w ciągu dnia powtarzam sobie te dwa słowa. W kółko zadaje sobie te same pytania. Błądzę po okręgu z depresjami. Nawet nie wiem jaki jest sens pisania tutaj, jaki jest sens czegokolwiek. Niepewność to to czym teraz jestem.
S.


10:23

7 dowodów na naszą wyjątkowość

7 dowodów na naszą wyjątkowość
No właśnie, ale czy my w ogóle jesteśmy wyjątkowi? Oczywiście, że tak! Jedni lubią bigos, drudzy pierogi a trzeci falafele. To już w jakimś stopniu pozwala nam się wyróżniać. Nie byłbym jednak sobą, gdybym ten post zakończył na jednym przykładzie, chociaż uważam jedzenie za odpowiedź na wszystko. Smutno ci? Zjedz lody. Wesoło ci? Zjedz lody. Nie wiesz jak się czujesz? Zjedz lody. Ah... 



1.Poczucie humoru
Czarny, czy "prosty" humor? Który z nich preferujesz? Żartujesz często, a może wolisz poważne rozmowy na temat wyprawy blondynki do lekarza? Niezależnie od tego jak odpowiesz "śmiech" to również czynnik twojej osobowości.

2. Twarz
Uważasz, że jesteś brzydki? A co jeśli powiem ci, że na świecie znajduje się przynajmniej jedna osoba, która uzna cię za najpiękniejszą spotkaną w swoim życiu? Lepiej? Mam nadzieję. Pamiętaj, że "ładność" jest bardzo subiektywna, a twoja twarz to najważniejszy element pozwalający na odróżnienie cię od innych. Jeśli posiadasz brata bliźniaka lub siostrę bliźniaczkę to również jesteś wyjątkowy ;)


3. Postrzeganie świata
To bardzo ogólne pojęcie, które kryje pod sobą wiele rozległych tematów. Każdy widzi świat inaczej i zmienia mu się to kilka, a może nawet kilkanaście razy w życiu. Ludzie wyznają różną wiarę, różne poglądy polityczne, różne zachowania. To niezwykła mieszanka... Dzięki niej mamy własne zdanie, którego powinniśmy bronić.


4. Gusta, guściki
Podobno się o nich nie dyskutuje... Racja! Bo każdemu podoba się coś innego, po prostu. Chyba nie ma na to naukowego dowodu, a jeśli jest to trudno, jest mi niewygodnie i nie chcę mi się go szukać w internecie. Jeśli ktoś znajdzie, proszę o komentarz.


5. Styl życia 
Zdrowy, fast-foodowy, pracujący, zabawowy, siedzący, śmiejący, rozrywkowy, czytający... Wyjątkowy!


6. Błysk w oku
Co to takiego? To jest coś, co sprawia, że dla innej osoby jesteśmy atrakcyjni. Aby to bardziej urzeczywistnić porównam to do kwiatów. Ich zapach to właśnie taka niewidzialna dla oczu, ale dla mózgu już tak woń, kształtująca u naszego rozmówcy jakiś nasz przypuszczalny "wygląd".

7. Wszystko inne
Tak, naszą wyjątkowość wyznacza praktycznie wszystko. Począwszy od orientacji, przez pasje, skończywszy na naszym ulubionym długopisie. Jasne, że możemy być do kogoś podobni, ale nie tacy sami.



"Nie jesteś wszyscy"! - też to dobrze znacie? Trudno mi to przyznać, ale to prawda. Nie jesteś wszyscy, bo jesteś sobą. Jeśli chcesz mieć coś tylko ze względu, że inni to mają, uwierz nie warto. Chyba, że naprawdę ci się to podoba. Najważniejsze w życiu jest mieć własne zdanie, kształtować swój unikalny "styl", nie krzywdząc przy tym innych ;). Jeśli jesteś ciekawy, jaka osobowość najlepiej do ciebie pasuje zapraszam do wykonania tego testu: https://www.16personalities.com/pl/darmowy-test-osobowosci i podzieleniu się wynikiem w komentarzu. Nie zapłacili mi, ale jest on wykonany profesjonalnie i uznałem, że warto go wam "polecić" :P.
S.

20:35

Stop... Jak to powiedzieć?

Stop... Jak to powiedzieć?
Stop! Koniec użalania się nad sobą! A może jednak nie...

Jak powiedzieć "stop"? Oczywiście nie chodzi mi tutaj o samo wymówienie tego słowa, chociaż uważam że powtórzenie go kilka razy wzmocni jego znaczenie i pomoże nam się z nim utożsamić.
Ten post to poradnik typu "Jak zerwać z nałogiem/nawykiem?", ale nie tylko, bo to również poradnik "Jak zerwać samemu ze sobą?". I nie mam w tej chwili na myśli tego co wy właśnie macie...

Let's kurna go!

TIP
zanim jednak ten tego, to przygotuj kartkę i długopis, chyba że jesteś tu w celach rozrywkowych to przygotuj sobie coś do picia

1. Musisz tego szczerze chcieć. Serio szczerze. Musisz być również całkowicie świadomy swojego uzależnienia i tego jak utrudnia ci normalne funkcjonowanie. 

2. Znajdź źródło problemu. Postaraj się odpowiedzieć na pytania:
a) Od czego to wszystko się zaczęło?
b) Ile to trwa?
c) W jakich sytuacjach zdarza ci się najczęściej?
Jeśli już to zrobiłeś/aś, spójrz na kartkę i zastanów się nad tym.
Teraz odpowiedz na kolejne 3 pytania:
a) Jak bardzo chcesz z tym skończyć? (możesz tu użyć skali od 1 do 10..... serduszek) 
b) Kiedy chcesz z tym skończyć? Wyznacz konkretny dzień, miesiąc, rok. 
c) Co zyskasz dzięki temu? Wymień przynajmniej trzy wartości, rzeczy itp. 

3. Jeśli nie przerwałeś i wykonałeś poprzedni krok "solidnie oraz umyślnie" to znaczy, że twój nałóg/nawyk przeszkadza ci w codziennym życiu, może nawet bardziej niż myślisz. Cieszę się, że o tym wiesz i chcesz to zmienić. Niestety nie mogę ci podać teraz konkretnego leku na poszczególne rodzaje uzależnień, bo po prostu czegoś takiego na świecie nie ma (może we wszechświecie tak, ale póki co jesteśmy na Ziemi :( ). Możesz się teraz zastanawiać po co był poprzedni krok. Miał on na celu jeszcze większe uświadomienie ci o twoim problemie, jak również uświadomienie ci o tym co zyskasz dzięki skończeniu z nim. W tym punkcie wyszczególnię dwa główne typy uzależnień/nawyków (według mnie oczywiście), abyś wiedział/ała do którego z nich należysz: 
a) Uzależnienia/nawyki bezpośrednie, czyli takie które są powiązane wyłącznie z twoją podświadomością/ umysłem/psychiką, jak zwał tak zwał. Zalicza się do nich:
- Ciągłe powtarzanie tego samego słowa, wplatanie go niepotrzebnie w zdania. Często tym słowem staje się jakieś przekleństwo, ale nie tylko. Jest to uciążliwe szczególnie w kontaktach biznesowych, rozmowach kwalifikacyjnych, ale również zwykłych rodzinnych pogawędkach. Gwałtowne nasilenie (lub rzadziej osłabienie) tego następuję, gdy osoba przebywa w stresie, ma wiele spraw "na głowie".
- Nieustanna chęć odczuwania adrenaliny. Ten typ może stanowić już bezpośrednie zagrożenie dla zdrowia lub życia. Gdy osobę uzależnioną od tego hormonu, "najdzie ochota" przestaje u niej działać racjonalne myślenie. Jest w stanie zrobić wszystko co ryzykowne. Oczywiście mowa tu o naprawdę ciężkich przypadkach. Jeśli ktoś lubi np. skoki spadochronowe, ale odpowiednio się do nich przygotowuje, ma świadomość ryzyka jakie ze sobą niosą, nie można mówić tu o typowym uzależnieniu od adrenaliny, ale o zamiłowaniu do danej rzeczy. Odmianą tego jest chorobliwa chęć odczuwania danej emocji. 
- Nadzwyczaj częste powtarzanie jakiegoś gestu, weźmy tu za przykład drapanie. Człowiekowi, któremu to doskwiera, jest ciężko to zauważyć. Często jednak (podobnie jak w pierwszym przykładzie) zauważa to jego otoczenie. Z pozoru drapanie nie jest problemem, ale jeśli osoba robi to naprawdę często, wywołuje ona niezbyt pozytywne wrażenie u innych. Odmianą tego przykładu jest uzależnienie od jakieś czynności (niewymagającej od nas żadnych przedmiotów) np. masturbacja (hahahaha, bardzo śmieszne XXDDD, lol....)
- Uzależnienie od lenistwa. Tak, dobrze przeczytaliście. Osoba na to cierpiąca nie ma siły na nic, ale właściwie nie ma na to żadnego uzasadnienia. Po prostu jej się nie chce i koniec. 
b) Uzależnienia/nawyki pośrednie, czyli takie, które wymagają od ciebie jakiejś rzeczy, osoby.  Jest ich więcej niż bezpośrednich. Zalicza się do nich: 
- Spożywanie alkoholu bardzo często i w nadmiernych ilościach. To jeden z najczęstszych typów uzależnień, które posiada wiele odmian. To po prostu nieodparta chęć spożywania danej substancji, która często powoduje u nas uczucie szczęścia, które po chwili znika powodując nierzadko jeszcze większy smutek i jeszcze większą chęć jej spożycia. Mowa tu o narkotykach, papierosach (nikotynie), dopalaczach.
- Nieodparta chęć spożywania jedzenia (obżarstwo). Przyczynia się to nie tylko do wielu chorób, ale również wiele osób popada przez to w kompleksy. 
- Uzależnienie od danej rzeczy, przedmiotu. Tego nie trzeba chyba tłumaczyć. Powiem tylko, że chodzi np. o telefon. Często przez tą rzecz zaniedbujemy swoje życie. 
- Uzależnienie od jakiejś osoby, bycie jej "psychofanem". Traktowanie np aktora jak "guru". To uzależnienie może nieść ze sobą konsekwencje prawne, gdy osoba zacznie swojego "Boga" stalkować itp.
- Uzależnienie od danej czynności, tym razem niesie ona jednak za sobą koszty. Wyróżnię tu np. kupowanie milionów par butów. Zaniedbujemy przez to inne potrzebne nam rzeczy np. jedzenie. 
- Tak samo jak jest uzależnienie od lenistwa, tak samo może być od nauki. Znajduje się ono tutaj, gdyż aby je "posiadać" należy mieć również książki, internet czy inne źródła wiedzy. 

Jak widzicie trochę tego jest, ale to oczywiście nie wszystko. Starałem się opisać te "najczęstsze", gdyż wypisanie wszystkich uważam wręcz za niemożliwe, gdyż ile ludzi tyle uzależnień, ale o tym pod koniec. 

4. Jeśli już wiesz, na który "typ" i "podtyp" uzależnienia/nawyku cierpisz (masz możliwość przeanalizowania tego w punkcie poprzednim) to teraz pozostało ci tylko działać! I o to właśnie chodzi w tym punkcie.
Podam wam kilka metod/tipów na każdy z problemów który opisałem wyżej. 
Uzależnienia/nawyki bezpośrednie: (każdy podpunkt jest analogiczny do myślnika)
a) Pozbycie się tego nie powinno być bardzo trudne, ale to zależy również od tego jak długo ci to towarzyszy. Jeśli to słowo jest przekleństwem na początek proponuję zmienić je na coś innego, miłego np. zamiast "k*rwa" to kurczaczki itp.. Jeśli już doszedłeś do tego "łagodniejszego" słowa lub od początku to nim było teraz... Zachowaj większą świadomość. Za każdym razem kiedy będziesz wiedział, że powiedziałeś/aś to słowo, zapisuj je na kartce lub jeśli wolisz licz ile razy w ciągu dnia zdarzyła ci się taka wpadka i wieczorem zapisz je tyle razy. Ważne jest aby zachować systematyczność i nie odpuszczać!
b) Zamień adrenalinę na kartkę. Zacznij kreślić na niej jakieś linie, nie musi to być wcale ładne. Rozdzieraj chusteczki. Skacz (w miejscu!) Ćwicz. Rób wszystko dzięki czemu wyładujesz emocje, nie krzywdząc przy tym innych ani siebie. 
c) Tutaj również potrzeba większej świadomości. Za każdym razem gdy się np. podrapiesz spróbuj wykonać inną czynność, wymagającą od ciebie jednak większego wysiłku: przysiad, pompka. Jeśli jesteś w towarzystwie możesz uszczypnąć się delikatnie. Dzięki temu zaczniesz bardziej uważać na to co robisz, bo będziesz wiedział/ała co musisz przez to wykonać.
- jeśli chodzi natomiast od uzależnienie od czynności, tutaj radzę ją zastąpić czymś innym np. rysowaniem, pisaniem, czytaniem, wyjściem na dwór gdzie nie będziesz miał możliwości jej wykonać
d) Uzależnienie od lenistwa to ciężka sprawa, ale pomocną sprawą może tu być lista rzeczy do zrobienia w ciągu dnia. Ważne jest, aby zrobić ją dzień przed, a nie tego samego dnia. Następnie odhaczasz to co udało ci się zrobić i dajesz sobie nagrodę. Np. za 5 wykonanych czynności 1 odcinek serialu lub 30 min drzemki, za 10 cały film itp. Do czynności nie zalicza się: chodzenie do toalety, jedzenie, spanie, pójście do miejsca pracy (ale jakieś szczególne działania już tak)
Uzależnienia/nawyki pośrednie:
a) Zamień używki na sport, owoce, warzywa, książki. Wiem jakie to będzie trudne, ale niestety w życiu jest ciężko. Zamiast puszki piwa 15 min ćwiczeń, zamiast papierosa jabłko itp. Tutaj ważne jest również uświadomienie jak bardzo niszczy to twoje życie, co przez to tracisz, a co możesz zyskać. Zrób sobie bilans zysków i strat. Istotne jest także, aby dawkę tych "dziadostw" zmniejszać stopniowo, gdyż w razie nagłego odcięcia od tych środków (szczególnie alkoholu) można wylądować nawet na oddziale. Trochę o tym tutaj: https://forum.abczdrowie.pl/forum-psychologia/94650,nagle-odstawienie-alkoholu
b) Na jedzenie najlepsze z domu wychodzenie. Ale nie do galerii, oj nie. Pełno tam sklepów, cukierni kuszących twoje oczy i mózg. Najlepiej udać się do parku lub gdzieś, gdzie nie ma nic do jedzenia. A gdy wrócisz już do domu, spróbuj wyobrazić sobie jaka/jaki będziesz z siebie dumny, gdy nie zjesz tego jednego batonika, kanapki. Ważna jest również tutaj dieta, plan działania poza który nie wolno ci wykraczać, bo inaczej... 30 min ćwiczeń!
c) Leczenie uzależnienia od telefonu, najlepiej zacząć od jego wyłączenia. I tak działa praktycznie każde uzależnienie od rzeczy. Połóż ją gdzieś daleko, oddaj komuś do przechowania i zamień na coś zupełnie innego.
d) Uzależnienie od osoby najlepiej leczyć rozmową z inną osobą. Nie zamykaj się na świat. Zacznij od pozbycia się z domu plakatów, zdjęć ją przedstawiających. To trudne, ale niezwykle ważne. Zawsze kiedy będziesz czuć chwilę słabości porozmawiaj z kimś.
e) Nadmiar twoich rzeczy oddaj na słuszny cel. Dzięki temu poczujesz się lepiej dwukrotnie. Wydziel swoje pieniądze lub idź do specjalisty aby on pomógł ci zarządzać wydatkami. Grunt to mieć świadomość, czy naprawdę bardzo tej rzeczy potrzebujesz, czy jest ona po prostu ładna i na jeden raz.
f) Uzależnienie od nauki może wydawać się śmieszną sprawą, ale gwarantuję że są wśród nas tacy, którzy na nie cierpią. Jak im pomóc? Zaproponuj wspólne wyjście, "totalne odmużdżenie", dzięki któremu pokażesz tej osobie, że fajne może być nie tylko siedzenie przy książkach. Jeśli sam jesteś taką osobą spróbuj czegoś na co być się nigdy nie odważył (oczywiście bezpiecznego dla twojego życia i zdrowia). Wydziel czas na naukę i rozrywkę.

5. Systematycznie korzystaj z metod, jeśli się już na którąś zdecydujesz. To niezwykle ważne. Staraj się w nich trwać tyle ile już mniej więcej jesteś uzależniony. Pamiętaj również o byciu świadomym, nie pozwól aby twoim życiem zawładnął mózg lub inna bardziej materialna siła, bo żyjesz tylko raz i nie spieprz tego!

Uff... To chyba najdłuższy post w moim życiu. Mam nadzieję, że chociaż komuś w minimalny sposób pomoże. Odczułem potrzebę jego napisania. Dałem radę! Mam nadzieję, że i wy też dacie. Za wszystkich trzymam kciuki! 
Jeśli zmagasz się z innym problem, napisz w komentarzu. Z ogromną chęcią postaram się pomóc, a jeśli mi nie wyjdzie to chociaż okazać wsparcie. Gdy zobaczycie, że ktoś ma podobny problem do waszego nie bójcie się pisać. Istnieje również telefon zaufania, na który możecie zadzwonić.
Pamiętajcie... Nie jesteście sami, mimo że może się wam tak wydawać. 




S.




23:05

Trochę szkoda

Trochę szkoda

1 listopada. Dzień jak co dzień. Bo przecież tak naprawdę codziennie możemy udać się na cmentarz. 
24 grudnia. Dzień jak co dzień. Bo przecież tak naprawdę codziennie możemy usiąść przy stole.
31 grudnia. Dzień jak co dzień. Bo przecież codziennie możemy świętować nadejście kolejnego dnia.
1 stycznia. Dzień jak co dzień. Bo przecież codziennie możemy świętować nowy dzień. 
21, 22 stycznia, 26 maja, 23 czerwca. 
Dni jak każde inne. Bo przecież codziennie możemy okazywać miłość swoim bliskim. 
8 marca. Dzień jak co dzień. Bo przecież kobiety żyją codziennie, a nie tylko wtedy. 
1 czerwca. Dzień jak co dzień. Bo przecież dzieci są wśród nas codziennie. 
30 września. Dzień jak co dzień. Bo przecież chłopcy żyją codziennie, a nie tylko wtedy.
1 listopada. Dzień jak co dzień. Bo przecież codziennie ktoś umiera. 


*********************************************************************************

właściwie święta są bez sensu, ale

smutne jest to, że bez nich na zawsze zapomnielibyśmy
o ludziach

którzy żyją 

i o tych mniej żywych 

*******************************************************************************
Idzie zima. Mam nadzieję. Lubię zimę. Ale tylko wtedy, kiedy mam z kim ją świętować. Z tym ostatnio kiepsko. Minęła jesień. Ta fajna jesień. Teraz jest ta gorsza, gdzie nic się nie chce. Właściwie nie pamiętam dnia, w którym mi się chciało. Nic mi się nie chcę. Zawsze. A szkoda, bo pomysłów mam sporo. Aż za dużo. Czekam na dobrego człowieka. Liczę, że się doczekam. Żartowałem. Nie mam na co liczyć. Przynajmniej nie na tym świecie. Ciężko mi stąpać po tej ziemi, pełnej nienawiści, pełnej pogardliwych spojrzeń, pełnej poniżenia, bólu, cierpienia. Smutek. Wieczny. Dlaczego? Dlaczego nie potrafimy kochać. Normalnie. 

Jestem inny. Czasami cierpię przez to, że powiem to co myślę. Właściwie zrobiłem to raz. I już się przejechałem. Chujowe uczucie. Już nie chcę. Kolejny raz. Nie mam siły na ludzi. Staram się dawać wszystkim pozytywną energię. Sprawia mi to radość. Niestety niektórzy usilnie pozostają gburami bez serca. Pierdoleni dorośli. Tak mało zostało tych naprawdę wartościowych. Reszta to... Brudne ściery. Od kłamstw i wycierania z ludzi szczęścia. Ciężka sprawa. Marzę o założeniu organizacji. Innej niż wszystkie. Wolnej od tego świata. Ahh. 
Chciałbym, ale nie mogę. To również chujowe uczucie. 

Odczuwam ból. Duszy i kręgosłupa. Trudno. Nie obchodzi mnie to tak bardzo, jak nie obchodzą mnie "ścierki".

Co jeszcze? Nadal brakuje mi bratniej duszy, nadal brakuje mi miłości, nadal brakuje mi szczerości, nadal mam dość wf'ów, nadal tęsknię za dawną panią od polskiego, nadal chcę zmian, nadal słucham muzyki, nadal żyję. Głupie myśli. 

Trzymajcie się, zmieniajcie świat i nie dajcie zmywać z siebie szczęścia, a przede wszystkim uważajcie, aby nie stać się ścierami. 
S.

00:04

Jestem beznadziejny

Jestem beznadziejny
Nie dałem rady. Nie potrafię dotrzymywać słowa
Nie mam siły, czasu i brak mi pomysłów na pisanie. Przeżywam załamanie kreatywnościowe. Chciałbym coś znaczyć, dla kogoś, bardziej. Wiem jaka to odpowiedzialność, ale odczuwam potrzebę dzielenia się "sobą". Po prostu.

Lubię kiedy ludzie piszą mi miłe rzeczy. Lubię kiedy ludzie piszą mądre rzeczy....
Byłem na meet'upie. Było całkiem fajnie, przez jakieś 2 godziny. Potem już nie mogłem wytrzymać. Wszystko zaczęło mnie przytłaczać. Na całe szczęście wygrałem wejściówki Premium i mogłem ukryć się w pokoju ze znacznie mniejszą ilością ludzi. Nawiązałem tam dialog z pewnym panem w wieku około 40-50 lat.  Przyjechał tam ze swoją córką. Gadaliśmy właściwie o wszystkim. Myśląc o tym teraz, stwierdzam to za dziwne i niepodobne do mnie, ale mimo wszystko pan był dosyć spokoo.
Cieszę się, że tam pojechałem, bo nawiązałem oraz odświeżyłem kilka znajomości
.

Wymagam od życia za wiele. Marzę, żeby wiele rzeczy było idealnych, ale potem dochodzę do wniosku, że to ja jestem beznadziejny. Nie nadaję się do tego świata.


Miękka klucha ze mnie. Nic na to nie poradzę. Emocje. Ahh emocje. 


Nie potrafię się powstrzymać. Mówię to co myślę, a potem rozmyślam całymi dniami nad konsekwencjami.

Brakuje mi miłości. Tymczasem nie umiem nawet przytulać. 



Ludzie mnie denerwują (a w szczególności niektórzy nauczyciele). Są wredni i fałszywi.

Marnuję sobie życie. W głębi duszy wiem, że jestem coś wart, ale mój mózg uporczywie twierdzi odwrotnie. 



Przepraszam, ale nie będę tu obecny za często.
Kiedyś wrócę do świata z czymś dużym.


S.



19:00

Szczęście 1 i 2 i 3

Czym jest szczęście1? Właściwie powinienem spytać czym dla WAS jest szczęście1... Bo dla każdego jest czymś innym. Niezależnie od postaci wywołuje u nas jednak radość. Chce nam się żyć, spełniać marzenia. To taki emocjonalno-energetyczny kop, o wiele lepszy od energetyka. Do tego bez konserwantów, zagęszczaczy, barwników i innych ocznych wabików (ahh te rymy :D). Szkoda tylko, że aby go zdobyć trzeba się napracować... Lub mieć szczęście2. Chyba to jedna z trudniejszych rzeczy do opisania... A więc... Jest ono zależne tylko od siły wyższej. Może powodować szczęście1. Uczucia, towarzyszącego posiadaniu tej niezwykłej wewnętrznej "siły" chyba nie da się porównać do niczego. No najwyżej do szczęścia3, które przynajmniej dla mnie ma ogromną wartość. Teoretycznie można byłoby podpiąć je pod szczęście1, ale przez wyjątkowość nie zrobiłem tego.
Co jest w nim takiego niesamowitego? A no to, że powodują je inne osoby. Być może te, które kiedyś sprawiły nam ból. Czasem warto wybaczać... Czy to jednak wystarczające zadośćuczynienie?
S.
Zdaję sobie sprawę, jak bardzo jest to chaotyczny post. Mam jednak nadzieję, że mimo wszystko da się co nie co z niego wynieść.

19:00

Przyzwyczajenia

Przyzwyczajenia
Chyba, każdy ma jakieś swoje przyzwyczajenia. Nawet zwierzęta. W tym poście wymienię wam moje.
PS chętnie przeczytałbym o waszych w komentarzach ;)

1. Uwielbiam tworzyć w piątki wieczorem. Malować, pisać, śpiewać. Wszystko co związane ze sztuką dzieje się u mnie właśnie tego dnia.
2. Gdy maluję, muszę słuchać piosenek. Inaczej rysunek wychodzi mi mizernie.
3. Na kolację jadam płatki lub tosty.
4. Jeśli woda butelkowana to tylko Cisowianka, Saguaro z Lidla. Nie cierpię Polaris. Serio. :D
5. Po wstaniu przeglądam SocialMedia. W roku szkolnym trwa to 10 min a w wakacje... 30-60...
6. Śpię w koszulce, bokserkach i... Skarpetkach. Niezależnie od pory roku, temperatury i innych czynników. Muszę mieć na swoich stopach skarpetki. Moje ulubione są w pizze :>
7. Książki do szkoły szykuję wieczorem.
8. Lekcje zadane na weekend odrabiam w piątek lub sobotę. Nigdy w niedzielę.
9. Pokój sprzątam w każdy piątek.
10. Nie jestem w stanie zasnąć w kompletnej ciemności. Na całe szczęście do mojego okna dociera "nocne światło"
11. Zeszyty mają dla mnie ogromną wartość. Wybieram je bardzo długo. Selekcja jest ostra.
12. Mam  dwie poduszki. Jedna pod głowę. Druga... Spróbujcie się sami domyślić :D
13. Jeśli buty to tylko Adidas, ewentualnie Nike (najnowsze przyzwyczajenie)
14. Kiedy się uczę, uwielbiam dotykać moich włosów :>
15. Piszę wiersze, tylko gdy mam natchnienie.
16. Gram w Simsy, Don' t starve, Hidden Folks. Strasznie rzadko, gdyż po dwóch godzinach spędzonych przy grze jestem "nie do życia".
17. Uzależniłem się od Spotify.
18. Kocham grać w makao.
19. Regularnie oglądam recenzje telefonów. Śledzę nowinki technologiczne.
20. Nie pijam napoi gazowanych. Tylko soki 100%. Najlepiej Cappy.

No i to by było na tyle. Dzisiaj trochę o mnie mam nadzieję, że wybaczycie. Piszcie co wam w duszy
gra.




S.
PS Kiedyś zrobię Tag 50 faktów o mnie ;D 

10:05

5 najgorszych zakupów

5 najgorszych zakupów
Znacie to uczucie, gdy patrzycie w sklepie na jakąś rzecz i koniecznie chcecie ją mieć, mimo iż wcześniej nawet nie wiedzieliście o jej istnieniu? Jestem pewien, że tak. W tym momencie wyłącza nam się racjonalne myślenie. Zamiast analizować potencjalną użyteczność danego przedmiotu, przy jego wyborze kierujemy się panującymi trendami lub wizualną stroną, nie zawsze pasującą pod nasze wnętrze.
Potem wracasz do domu "zadowolony" z zakupu. Siadasz na fotelu i myślisz: ,,O słodki Jezusku! Co mną kierowało!" :D. Chciałbym podać w tym momencie jakąkolwiek radę, ale obawiam się, że na tą dolegliwość jedynym antidotum jest rzadsza wizyta w sklepach. Po prostu. A jeśli się już taka nadarzy warto się mocno skupić. BARDZO MOCNO. No chyba, że wybrany przez nas sklep ma opcję zwrotów.
Najgorsza sytuacja ma jednak miejsce wtedy, gdy ktoś z waszych bliskich wyraził się o zakupie w sposób negatywny, a wy mimo to, aby pokazać jacy stanowczy jesteście kupiliście tą rzecz. No a następnie dzieje się wyżej opisana sytuacja i zewsząd dochodzi słynne ,,A nie mówiłem!". Ja wiem jakie trudne może być pogodzenie się z myślą o braku zakupu kolejnego kwiatka... Ale kiedyś trzeba przechytrzyć samego siebie!
Istnieje też opcja bardziej pozytywna, w której nowo nabyty przedmiot okazuje się być strzałem w dziesiątkę i to my ,,A nie mówimy"... Pamiętajcie jednak, że w większości chwilowe zauroczenia są tylko... Chwilowe.

Sam nieraz znajdowałem się w podobnych sytuacjach i wychodziłem z nich przeważnie, z "failami", bez możliwości zwrotu. Właśnie teraz przechodzimy do sedna... Czyli 5 moich najgorszych zakupów!

1. Świeczka w kształcie kaktusa - pomijając fakt, że do niczego w pokoju mi nie pasuje to i tak zastanawiam się po co ją kupiłem, skoro świeczki to ja zapalam jedynie w Wigilię :D
2. Skarbonka zielonka - moje przygody z skarbonkami przeważnie kończą się tak, że rozwalam je na drugi dzień w poszukiwaniu 2 zł. A miało być tak pięknie... No i w sumie powinno, bo ten bank jest "otwieralny". Ale co z tego skoro na drobniaki mam osobny portfel...
3. Fishka - no tak, bo przecież trzeba było być modnym. Nie zrozumcie mnie źle. Jeśli mieszkacie na wsi, macie gdzie trenować oraz jeździć to ten rodzaj deskorolki powinien przypaść wam do gustu. Niestety życie sprawiło, że żyję w mieście, w którym pełno ruchomych ulic, wyboistych chodników oraz... spojrzeń ciekawskich ludzi. To sprawia iż "nauka" staje się niemożliwa a co za tym idzie jakakolwiek jazda. I tak skończysz na OLX.
4. Kotek, "odliczający dni oraz miesiące" - w sumie to pamiątka z wyjazdu. Pamiętam nawet jak się tym jarałem. ,,Mamo, ja będę codziennie przestawiał te klocuszki, nauczę się nawet miesięcy po angielsku". Taaa, jasne! Zrobiłem to może z 5 razy. Później zwyczajnie mi się znudziło. A 8 Eurasów poszło się pierniczyć :D. I tak co tydzień wycieram go z kurzu. Wyrzucić szkoda, sprzedać nie ma po co. Pozostało liczyć, że kiedyś samo się zgubi lub magicznie zniknie.
5. Loreal super, farbujący na niebiesko, 1 dniowy spray do włosów - wszystko byłoby fajnie, gdyby moje włosy były blond, a nie ciemny brąz... Po za tym nie widzę jakoś za dużo okazji w przyszłości do nałożenia go, ale może.... Kto wie.... Kiedyś chciałbym rozjaśnić sobie włosy i przefarbować na jakiś ładny kolorek

To na tyle, z moich zakupowych faili! Nie no żartuje, jest ich znacznie więcej, ale ciiii... Możecie zastanawiać się czemu nie ujawniłem bezpośredniego wizerunku tychże rzeczy. Nie będę ukrywał. Moje umiejętności graficzne są zerowe, a miejsca do cyknięcia fajnej foci również nie znalazłem :D. Kiedyś będzie lepiej!
Jak zawsze zachęcam do komentowania i dziękuję za przeczytanie :)
PS powodzenia w szkołach
S.

19:00

#TABU1 Zwycięstwa i porażki

#TABU1 Zwycięstwa i porażki
Uwielbiam wygrywać, ale przegrywanie też nie jest złe. W dzieciństwie od razu wpadałem w histerię po zajęciu ostatniego miejsca w Monopoly. "Bo przecież tak nie może być!". Życie pokazało mi, że każda porażka uczy nas czegoś nowego. To dzięki nim stajemy się coraz lepsi. Niektórzy niestety do tej pory nie pojęli tej sztuki i ciągle "płaczą", gdy coś idzie nie po ich myśli. Śmieszy mnie to. Naprawdę śmieszy. Jak trzeba być próżnym, aby myśleć, że zawsze się wygra.
Wiele razy w moim życiu brałem udział w konkursach. Czasami nawet nałogowo. Teraz już bardziej okazjonalnie, ale zawsze przeżywałem każdy z nich całym sobą.
Pamiętam moją największą nagrodę - ramkę z życzeniami dla mamy z okazji Dnia Matki. Wygrałem ją, dzięki szczerości. W moim zgłoszeniu na próżno można było szukać efektów specjalnych, czy dobrej jakości. Nagrałem "zwykłe" życzenia. Wiem tylko, że były naprawdę z serca. Właściwie nie liczyłem, na zajęcie czegokolwiek. A tu 1 miejsce...
Od tej pory biorąc udział w konkursach jestem przede wszystkim prawdziwy. Po drugie świadomy, że mogę przegrać. Po trzecie nikomu nie życzę źle i... To naprawdę pomaga. I pamiętajcie, że porażkami nie ma co się przejmować. To paradoksalnie takie specjalne miejsca, tyle, że bez nagród.
Wracając jeszcze do ludzi a właściwie do "szkolnych sportowców"... Nie cierpię WF! Gdy patrzę na te wszystkie twarze gotowe zabić innych, aby strzelić bramkę zastanawiam się: Po co? Zaraz lekcja się skończy i to nie będzie miało żadnego znaczenia. Czy jest 5 do 1 czy 6 do 2. Życie toczy się dalej, nic się nie zmienia. Piłka Nożna to zło. A tak się składa, że na moje nieszczęście w naszej szkole chyba każdy chłopak chce w nią grać. Wfistom to pasuje. Stoją i patrzą. Ewentualnie czasami zagwiżdżą. Ahh... Zostały tylko dwa dni, a katorga zacznie się na nowo, ale wiecie co? Żal mi ich. Są jak małe dzieci marzące o zostaniu sławnym piłkarzem. Nie mające zbyt wielu wartości "życiowych". Granie, Cypis, Popek, Piłka, płytkie żarty, "bicie się"... Dużo by tu wymieniać, ale chyba nie ma po co.
Miłej soboty.




S.

22:06

#TABU!

#TABU!
Hej, siemka, eloszka! Ostatnio pomyślałem, że moje "przemyślenia" zasługują na miano nazwy. I tak właśnie powstało

  
Mało tego!

Postanowiłem, że będzie to regularna seria na moim blogu! Co tydzień w sobotę o 19 dostarczę wam porcję nastoletnich przemyśleń na temat świata... i nie tylko. 

Podsumowanie sierpnia
Cieszę się, że jest ze mną garstka osób. To bardzo wiele dla mnie znaczy. Dzięki, "odzewie" pod ostatnim postem doszedłem do wniosku, że trzymanie tego bloga w tajemnicy przed resztą świata nie ma sensu, a jeszcze miesiąc temu chciałem, aby był całkowicie mój. Szybko zmieniam zdanie. Dlatego jeśli chcecie, polećcie(ale dziwny wyraz 0.0) go osobom, których być może zaciekawi treść znajdująca się tutaj lub będzie im w jakiś sposób pomocna. Nie chcę publicznego share'owania na facebook'u, a jedynie w wiadomości prywatnej. Będę wam bardzo wdzięczny i być może kiedyś się odwdzięczę ;) A no i najważniejsze... Dziękuję, że jesteście!
Na chwilę obecną mój blog został wyświetlony tyle razy
Trzeba odjąć od tego jakieś 100 nabite przeze mnie :D

PS Chciałbym również posłuchać waszych opinii na różne tematy...
Zachęcam do komentowania. Tutaj każdy może napisać co myśli o czymkolwiek :>

Uwielbiam tu pisać <3


S.









19:00

Michael Thomas Ford - Notatki Samobójcy - Recenzja

Michael Thomas Ford - Notatki Samobójcy - Recenzja
Moja pierwsza recenzja w życiu! Jestem ciekawy, jak mi pójdzie. Zaczynajmy.

Notatki Samobójcy to książka opowiadająca o 15 letnim Jeff'ie u którego wszystko z pozoru zdaje się być w porządku. Rodzina, przyjaciele, miejsce zamieszkania - jest okey. Ale jak wiadomo pozory mylą. Nikt bez powodu nie podcina sobie żył... No chyba, że jest wariatem takim jak wszyscy obecni w szpitalu psychiatrycznym do którego trafił po nieudanej "akcji". Przynajmniej on sam tak uważa. Ma spędzić tam 45 dni - kiepski żart. Jedyny plus tej sytuacji jest taki, że nie będzie musiał gadać za często z rodzicami, choć ten jeden raz w tygodniu to nadal całkiem sporo. Sesje z Katzrupusem mające na celu wyciągnięcie z głowy Jeffa informacje czemu próbował się zabić również nie brzmią za dobrze. Ale właściwie co było tym powodem?


Książka ma formę dziennika. Jeff opisuje w nim swoje przeżycia związane z niektórymi dniami w szpitalu. Z początku jest to doba po dobie. Im dalej w las tym drzew jednak mniej. Przeważnie chłopak uzupełnia swój zeszyt co drugi dzień. I to całkowicie wystarczy. Przecież liczy się jakość a nie ilość. A z tym pierwszym jest naprawdę wyśmienicie! W każdym z bohaterów książki można dostrzec siebie, dzięki czemu czytanie staje się niesamowicie ciekawe. "To tak jakby ktoś napisał książkę o nas". Emocje oraz przeżycia są przeniesione na papier za pomocą myśli. Dosłownie. Nie ma tu miejsca na zbędne paplanie o kolorze łóżek.
Sytuacje są opisane szczegółowo, ale nie przesadnie, przez co nie zanudzają a intrygują i pozwalają na wyobrażenie sobie reszty przestrzeni. Dla mnie taki zabieg to strzał w 10! Naturalność.
Historia jest niezwykle klarowna, ale autor potrafił mimo to usiać ją wieloma znakami zapytania. I tutaj przejdziemy do chyba jedynej wady. Lubię, kiedy coś nie zostaje rozwiązane do końca. Wtedy można mieć chociaż promyk nadziei na kontynuację. A tutaj mi tego zabrakło. Prędzej czy później wszystko zostaje wyjaśnione mniej lub bardziej. Można pomyśleć, że za bardzo się czepiam, ale czy nie taki powinien być recenzent :D?
Wracając do książki. Akcja dzieje się w jednym miejscu, którym jest wspomniany wcześniej szpital psychiatryczny. Są oczywiście małe wyjątki. Mam tu na myśli wspomnienia oraz jedną "scenę" na zewnątrz. Nie przeszkadza to prawie wcale. W końcu nie jest to utwór z gatunku akcji, więc nie ma co się czepiać. Napomknę tylko, że czytając liczyłem na znalezienie jakiegoś ukrytego pokoju,bo obawiam się iż niektórych może znudzić brak "wyjątkowego miejsca".
Oprócz głównego wątku związanego z sekretem Jeffa, istnieją także wątki poboczne innych mieszkańców szpitalu. Najważniejszym z nich zdaje się być Sadie, z którą chłopak nawiązał chyba najbliższe emocjonalne relacje. Pozostałe historie tak jak wspomniałem wcześniej, mogą chwytać nas za serce ze względu odnalezienia w nich własnej osoby. Gdy jednak tak się nie stanie mogą nas "denerwować", gdyż do czołowej myśli nie wnoszą zbyt wiele. Są ciekawe(zresztą jak cała książka), ale ostatecznie nie koniecznie bardzo potrzebne. *znów się czepiam*
Sesje z Katzrupusem mają za zadanie wywołać na naszej twarzy uśmiech. Głównie ze względu na ironiczne odpowiedzi i riposty. Nie powiem udaje się to znakomicie i nieraz zdarzyło mi się przez to uśmiechnąć. Wnoszą również dosyć sporo do samej historii, gdyż Jeff mimo swoich uporów w końcu opowiada (nie zawsze całkiem świadomie) lekarzowi powolnymi krokami swoje historie.
Na koniec dodam, że niekiedy w zapiskach pojawiają się czarno-humorowe wierszyki/wersy, względnie "śmieszne" sytuacje a także cytaty (co najmniej jeden) . To na pewno świetnie urozmaica opowieść.

Książka jak dla mnie naprawdę genialna. Przeczytałem ją w niecałe 3 dni. Myślę, że na długo jej nie zapomnę i kiedyś wrócę znów w świat "wariatów", ale ostrzegam, że niektóre sceny są szokujące, przez co dałbym jej "ograniczenie wiekowe" 13+.
Dajcie znać co sądzicie. Ja gorąco polecam szczególnie tym, którzy w swoim życiu mają wiele znaków zapytania.
Ocena : 9,5/10 
S.





19:00

Królewna Kamila ,,Przyjęcie" - opowiadanie dla dzieci

Królewna Kamila ,,Przyjęcie" - opowiadanie dla dzieci
Postanowiłem napisać takie opowiadanie dla dzieci :D

Dawno, dawno temu... Kucharka Kamila postanowiła urządzić imprezę. Wpierw rozesłała do
wszystkich księżniczek i książąt zaproszenia, w których zawarła, że jedzenie będzie głównym punktem programu. Obiecywała eliksiry poprawiające wygląd skóry, pyszne Burgery odchudzające oraz frytki mające moc odmładzania i wiele innych smakołyków. Wszyscy goście bez wahania potwierdzili swe przybycie, a Kamila wnet zabrała się do przygotowania kulinarnej uczty. Najpierw ze swojego magicznego ogródka zebrała wyjątkowo niesforne gadające ziemniaki. Co chwilę miały coś do powiedzenia. A to jeden skarżył się na gładkość swej skórki a kolejny znowuż na wielkość główki. Kamila była jednak w stanie znieść zrzędzenie, bo wiedziała, że ich smak jest w stanie wynagrodzić wszystko. Kolejnym punktem były delikatne pomidory. Które okazały się tak delikatne, że królowa musiała kłaść je na poduszkach aby nic im się nie stało. Ostatnim brakującym składnikiem w jej spiżarni był sok z płatków kwiatu mchewki. Jedyny taki mieścił się właśnie w królewskim ogrodzie. I jeśli chciało się oberwać płatki tej rośliny trzeba było się wcześniej nieźle natrudzić. Kwiat ten bowiem, dawał zerwać swoje płatki tylko tym którzy wcześniej odpowiednio go skomplementowali. Zanim Kamila dostąpiła tego zaszczytu spędziła kilkadziesiąt minut na wywyższaniu rośliny, która dała się w końcu ubłagać. Królowa wróciła wreszcie do swojej kuchni zwieńczyć parę dzieł. Czasu zostało niewiele, a rzeczy do zrobienia mnóstwo, dlatego jej wysokość zakasała rękawy i wzięła się do pracy. Ale zaraz... Gdzie są wszystkie noże!? Władczyni zapomniała, że oddała je swojemu wiernemu słudze, a że nieczęsto urządzała imprezy do tej pory brak tego przedmiotu jakoś specjalnie nie przykuł jej uwagi, gdyż sama posługuje się wyłącznie łyżką i widelcem. Na szczęście Kamila miała głowę pełną pomysłów. Czym prędzej udała się do zbrojowni i wzięła z niej miecz. Może nie było to za wygodne rozwiązanie, ale los nie pozostawił jej wyboru. Ciach, ciach, ciach rosła kupka posiekanych rzeczy. Wszystko szło dobrze do czasu, gdy królowa nie zabrała się za pomidory. Zapomniała o ich właściwościach przez co jej twarz i włosy zdobił właśnie czerwono-krwisty sok. ,,O nie! Co ja teraz zrobię" - pomyślała jej wysokość. Sytuacja nie była za ciekawa, ale i z tych okoliczności Kamila potrafiła wybrnąć. Wymyśliła, że będzie to część wieczornej charakteryzacji inspirowanej tym właśnie warzywo-owocem. Resztę pomidorów władczyni pokroiła z niezwykłą gracją oraz roztropnością, dzięki czemu kolejny taki incydent nie miał już miejsca. Przyszedł czas na składanie poszczególnych dań. Na pierwszy ogień burgery odchudzające. Bułkę - chrupkę należy jednak wcześniej odpowiednio przypiec. Królowa kierując się więc pradawnym przepisem nastawiła piekarnik na 60° i włożyła pieczywo do środka, zabierając się jednocześnie za kolejne danie. Upichcić frytki odmładzające to również nie lada sztuka i Kamila wiedziała o tym znakomicie, dzięki czemu do tej potrawy podeszła nadzywczaj poważnie. W swej kuchni nie posiadała jednak stawu z olejem, przez co była zmuszona użyć bardzo głębokiej patelni. Następnie wyjęła samootwierajacy się olej z pestek malin i położyła go na blacie, po czym obróciła się w stronę frytek aby je ponownie przeliczyć oraz przyprawić. Królewna przez moment myślała chyba, że sieje swoje rośliny, ponieważ frytki z żółtych stały się teraz purpurowe. Było to spowodowane przyprawą o wdzięcznej nazwie buryka. W tym samym czasie olej postanowił rozszczelnić swój kurek! Pech chciał, że zasmucona wysokość chwilę po tym obróciła się niezdarnie, co spowodowało, że olej przewrócił się i rozlał w sporej ilości na podłogę. Szczęście w nieszczęściu, bo zostało go wystarczająco do przyrządzenia frytek. Teraz wszystko poszło bez większych problemów, dzięki czemu frytki, parę chwil później leżały błyszcząc się na talerzu. Czasu było coraz mniej, przez co królowa była zmuszona zrezygnować z reszty delicji na rzecz eliksiru skórnego, który gwarantował iż po jego zażyciu ze skóry znikną wszelkie niedoskonałości. Kamila wiedziała, że to po za burgerami jej ostatnia deska ratunku. A właśnie! Burgery! To chyba pora aby wyciągnąć bułki-chrupki. Ale co to? Jej wysokość spoglądając w stronę piekarnika zobaczyła ulatującą z niego chmurę dymu. Prędko podbiegła do urządzania i wyłączyła je patrząc z politowaniem na niedoszłe burgery. ,,Co mogło pójść nie tak.." - mówiła do siebie, aż nagle spostrzegła, że 60° na które rzekomo nastawiła piekarnik to tak naprawdę 90°! ,,Ładnie to tak się odwracać?!" - powiedziała do 9 udającej 6. Zrezygnowana i z okopconą twarzą doczłapała się do stanowiska, gdzie czekał na nią przepis związany z eliksirami. Spojrzała na niego jak na najtrudniejszego przeciwnika na całym świecie. Zmarszczyła brwi i zabrała się do pracy. Błyskawicznie ustawiła kilkanaście srebrnych czar. Dokładnie tak jak w przepisie przygotowała resztę składników, którymi były m.in. smocza jagoda, płatki mchewki a także wodospadowa woda. Chyba wreszcie jej się udało! Wszystko zdawało się być perfekcyjne przynajmniej do czasu aż po raz ostatni nie zerknęła do przepisu, w którym teraz dojrzała napis: „Uwaga! Wszystko należy łączyć w odwrotnej kolejności”. „Dobra jakoś będzie, to tylko zła kolejność” – myślała. W tym samym momencie do jej uszu dobiegł dźwięk dzwonka. „Momencik, już otwieram” – mówiła nie będąc wcale gotową. W tamtej chwili wygląd nie miał dla niej żadnego znaczenia. Chciała tylko położyć na stole talerze. A więc wzięła zastawę i… Wywróciła się z hukiem, przez znajdującą się na podłodze plamę z oleju. Goście nie zwracając uwagi na dobre maniery, usłyszawszy niepokojący dźwięk weszli do zamku, w którym teraz było słychać ciche szlochanie. Zaproszeni szybko dotarli do kuchni i znaleźli w niej zapłakaną, brudną i siedzącą na podłodze Kamilę. Ta spojrzała na nich przeszklonymi oczyma i powiedziała:
- Jestem do niczego. Nawet nie potrafię urządzić przyjęcia.
- Kochanie! Jesteś Cudowna! Wszyscy widzimy ile włożyłaś serca, aby przygotować tą kolację – odezwała się jedna z gości, a reszta pokiwała głową – a to, że się nie udało nie ma dla nas znaczenia – dodała po chwili.
- Eee tam! To jest wspaniałe, tylko trochę zbyt buraczane… – krzyknął niespodziewanie książe przegryzając frytkę.
W tej samej chwili królewna uśmiechnęła się pierwszy raz od dłuższego czasu.

S.


19:12

Moja muzyka - czyli od Lady Gagi po Marię Peszek

Moja muzyka - czyli od Lady Gagi po Marię Peszek
Muzykaaaaa. Pomijając fakt, że jestem beztalenciem w tej dziedzinie to nie wyobrażam sobie bez niej życia. Towarzyszy mi w prawie każdej chwili. Smutnej, wesołej, nijakiej. Traktuje ją jako nadzieję na lepsze jutro. Dzięki niej huśtawka emocjonalna, którą ostatnio jestem stabilizuje się. 

Gdy miałem 7 lat uwielbiałem Lady Gagę :D. Tak nie przeczytaliście się Stefani Joanne Angelina Germanotta była moją ulubioną piosenkarką, a jej utwór pt. Poker Face stał się w mojej opinii największym hitem tamtego okresu. Pierwszy raz usłyszałem go w kinie... Gdy oglądałem napisy ,,Artur i Minimki 2: Zemsta Maltazara". Ciekawostka: kiedyś mówiłem, że chciałbym być pochowany obok głównego aktora tego filmu, czyli Freddiego Highmore. Możecie się, więc domyślić jaką obsesję miałem na punkcie tej bajki. ,,P-p-p-poker face, p-p-poker face" - to była miłość od pierwszego usłyszenia. PS po raz pierwszy zostałem tak długo na napisach. Potem, myśląc że artyści wydają około jeden przebój rocznie (moja niewiedza o czymś takim jak album trwała chyba do 11 roku życia :D) słuchałem ,,Pokerowej twarzy" na okrągło przez kilkanaście miesięcy. Oj współczuje mojej rodzinie z przeszłości. 


https://www.amazon.com/Lady-Gaga/e/B001LH2W8E

Gdy Lady Gaga zaczęła w końcu wychodzić z mojej głowy przerzuciłem się w większości na naszych Polskich artystów, czyli przede wszystkim Dawida Podsiadło (<3), Sylwię Grzeszak (!), Ewę Farnę itd.... Na całe szczęście moja siostra zostawiła po sobie MP3 i to właśnie jej zawdzięczam rozwinięcie mego gustu muzycznego. Nie pamiętam z niej już za wiele, ale takich hitów jak ,,Whistle" Flo Ridy,,Little Talks" Of Monsters And Men czy ,,Titanium" Davida Guetty z Sią 
nie sposób zapomnieć. I powiem wam, że często tęsknie za tymi czasami, gdzie muzyka wydawała się być bardziej szczera, "milsza". Trudno to opisać słowami, ale mam nadzieję, że wiecie o co mi chodzi :).

Trzeci etap to muzyka z lat 80/90. Nie będę się tu rozpisywał. Powiem tylko, że znudziło mi się to raczej szybko.

Nadszedł czas na ostatni rozdział moich wspominek, czyli teraz... Czego słucham aktualnie? Jest to głównie "muzyka uczuciowa", a nie tylko puste bity, czy płytkie testy. Serce mi się kraja gdy patrzę na rówieśników zapatrzonych w Cypisa, Popka itp. To jest jeden z wielu powodów, przez których czuję się inny i niezrozumiały dla reszty. Rozwinę to kiedy indziej. Wracając do muzyki. Wiosna/ Zima 2017 to okres w którym mój mózg fascynowała głównie Maja Koman oraz Maria Peszek. Teksty zawarte w ich utworach idealnie odzwierciedlają moje przekonania co do świata i właściwie wszystkiego. Pięknie jest móc słuchać tego, o czym myślimy. Lato 2017 to już totalny misz-masz. Gdyby ktoś chciał link do konta Spotify na końcu!

Dobra! Najwyższa pora przestać gadać o sobie! Teraz podam wam ciekawą playlistę (z linkami)... Gdyż każdy utwór z niej będzie dopasowany do poszczególnych emocji. Liczę, że przypadnie wam do gustu. Postaram się ją aktualizować, gdy coś ciekawego wpadnie mi do głowy.

Dające nadzieję

1. Seafret - Oceans
2. Foster The People - Pumped Up Kicks 
3. Ralph Kaminski - Lights(2017) - tego musisz posłuchać! (Spotify)


Całkiem pozytywne
1. Sunrise Avenue - I Help You Hate Me
2. Jungle Giants - Used to be in Love 
3. R3hab & Felix Cartal - Killing Time
4. The Delta Riggs - Baddest Motherfucker in the Beehive (Spotify)
5. Alle Farben, Janieck - Little Hollywood

Raczej smutne
1. St. South - Slacks 
2. Lorde - Liablity
3. Daggy Man - Terrified (Spotify)
4. Quiet Arrows - All Else Fades (Spotify)
5. Lily Allen - Somewhere Only We Know
6. joan - So shy - tego musisz posłuchać!

Gdy jesteś wściekły
1. Taylor Swift - Look What You Made Me Do 
2. SAFIA - Couting Sheep
3. Maria Peszek - Polska A, B, C i D

Lekko Psychodeliczne
1. Coals - Lato 2002
2. Maja Koman - Łapy Pana (Spotify)

Ciekawość
1. Parov Stelar, Lilja Bloom - Step Two
2. The Dumplings - Słodko-słony cios 

Miłość
1. Lana Del Ray - Love
2. Mikromusic - Takiego Chłopaka 
3. Hamilton Leithauser + Rostam - A 1000 Times

Osobliwe
1. Imagine Dragons - Thunder 
2. Flume & Chet Faker - Drop the Game
3. Eurythimcs - Sweet Dreams - tego musisz posłuchać!

WOW! To na razie wszystko. Mam nadzieję, że coś przypadnie wam do gustu.
Mój Spotify: https://open.spotify.com/user/nocelebrityboy
S.





09:09

Cyrk

Cyrk
W sobotę byłem w cyrku... I... Raczej już nigdy się tam nie wybiorę. Liczyłem na chwile zachwytu i podziwu dla artystów... A co dostałem? Kupę śmiechu. Radość powodował nie sam występ, a jego jakość. Być może mam za wysokie oczekiwania, ale czułem CRINGE patrząc na niektórych artystów.
Nie ma to jak bawić się w krytyka cyrkowego.


Czemu tam poszedłem? Miałem ochotę poczuć się znów jak dziecko, zobaczyć czy jestem w stanie uśmiechnąć się na widok klauna. Efekt był niestety zupełnie odwrotny. Klaun wywołał u mnie strach! (może dlatego, że przeżył już kilka wiosen) Reszta również nie była za ciekawa.

7zł

Najbardziej poruszyły mnie jednak zwierzęta (jestem świadomy jak bardzo jest to oklepany temat, ale mimo to chciałem wyrazić swoją, nieoryginalną opinię) Konie otwierające cały spektakl wywołały u mnie łzy. Chciało mi się płakać na myśl o tym, że zamiast biegać w kółko z jakimiś tandetnymi piórkami "przyklejonymi do głowy", mogłyby hasać po polu... Na domiar złego ich trener, "zmuszał je do ukłonienia... Serio? Po co? Następne były pudelki w towarzystwie wspomnianego wcześniej klauna. Tutaj nie wydarzyło się nic specjalnego. NUDY, a zwierzęta cierpią przez głośną muzykę. Ostatnią zwierzęcą atrakcją był chyba wielbłąd. Nie jestem pewien, bo namiot opuściłem niedługo po skończonej przerwie.
Wieczorem wszedłem na stronę cyrku, aby poczytać komentarze. Znalazłem jeden ciekawy, który odnosił do posta(wraz ze zdjęciem i filmem) pokazującego jak są przewożone ich pupile. Powiem jedno... Sami się tak zapakujcie i przejedźcie kilka godzin bez możliwości ruchu głową...
PS Nie rozumiem ludzi, którzy biją brawa. Czy po skończonym filmie w kinie też tak robicie?

Dobra kończę już gadać o samym widowisku. Teraz trochę przemyśleń.

Mam wrażenie, że moje życie to taki cyrk na kółkach. Jestem w nim, bo nie mam wyboru. Nic innego nie potrafię. W sumie to taki pędzący tragediokomiczny pociąg , który ruszył i zatrzyma się tylko raz. Ahh... Jak cudownie byłby z niego wyskoczyć. Kurde, ale się boję. Czy można w inną stronę?
Pocieszające jest tylko to, że w okół mnie jest kilka piesków zawsze gotowych przytulić. Niestety czasami przychodzą te złe klauny i nieśmiesznie niszczą mi psychikę. Szkoda.

W ostatnim poście wspomniałem o Kapeluszniku. Ciągle się tego trzymam. W sumie czemu by nie spotkać się z nim? Taki niewidzialny przyjaciel, który idealnie cię rozumie to skarb.

Wkurzyłem się! To 20 zł, które wydałem aby podziwiać smutne konie, strasznego klauna, panią kręcącą kilkoma hula-hop, gościa wchodzącego na kręcące kółka, oraz ludzi igrających z ogniem (reszty nie widziałem, ale sądzę, że lepsza nie była) mogłem zostawić w jakimś Fast-Fodzie czy kawiarni. Przynajmniej byłbym najedzony. Bardzo kiepski wybór Szymon, bardzo kiepski.
To już chyba koniec. Nazwy cyrku nie podaję, bo po co sobie ją przypominać. Może niektórzy wiedzą o który chodzi... Ale, żeby nie kończyć tak pesymistycznie, łapcie "mema" zrobionego podczas chyba najlepszego występu. :P
,,Fly Adam, Fly"

22:23

Zwyczajność

Zwyczajność
Piosenka do czytania: Green Light - Lorde
Od 3 dni wszystko jest "w porządku". Nic się nie dzieje. No dobra, może wczoraj wieczorem, na chwilkę pojawił się strach, ale wraz z nowym dniem zniknął. I niby to dobrze. Niby. Czemu nie dzieje się nic pozytywnego? Co dałoby mi nowe chęci do życia? Bo stare chyba już się skończyły albo są na wyczerpaniu. Czemu wszystko jest zwyczajne? Potrzebuję nawet drobnych zmian, bodźców.

Bez nich jestem, bo jestem. 
Wiem, moje wnętrze jest skomplikowane jak spaghetti (specjalnie sprawdziłem w Googlu, jak to napisać). Ale to dobrze. Nie mógłbym żyć ze świadomością, że jestem normalny. No nie wyobrażam sobie. Ta "myśl" stała się kanwą, na której opiera się moje życie. Nienormalny. To chore, ale mam nadzieję, że ludzie postrzegają mnie raczej jako pozytywnie szurniętego :D. Lubię być jak Kapelusznik z Alicji w Krainie Czarów. Może tam jest moje miejsce? W Krainie Czarów? Tak to chore, znowu, ale bajkę kocham całym sercem. "Dziwność" to swego rodzaju piękno. Nie rozumiem ludzi, którzy chcą się do kogoś upodobnić. Czy nie warto być sobą (wiem, że przed chwilą napisałem o tym Kapeluszniku, ale nie upodabniam się do niego, po prostu jestem do niego naturalnie podobny xD) ? Mieć własny styl, świat. Inspirować się własnymi myślami. Spełniać je, choćby były bardzo szalone! Oczywiście, nie robiąc przy tym nikomu krzywdy! Uwierzcie, że cholernie warto! Jak pięknie wyglądałby świat wypełniony ludźmi z kolorowymi rzeczami zamiast garniaków, balonami zamiast drogich zegarków, różowymi okularami zamiast Raybanów, talonami na watę cukrową zamiast dolarów! Cudownie jest marzyć! Liczę na takie czasy. I to bardzo. 
Póki co nie zapowiada się niestety na spełnienie mojego "świata", nawet w małej części. Dorośli dorośli nad czym bardzo ubolewam. Niektórym przydałoby się takie zaklęcie "dziecka". Ile można "gwiazdorzyć". Czasem trzeba się zaśmiać, ale nie mówię tutaj o poważnych żartach. Mam na myśli dinozaura z głową psa, a tułowiem żyrafy :D. 

Niezwyczajność.
Tego potrzeba ludziom. Wcale nie nowych ubrań, kosmetyków, samochodów i jacuzzi, a samych siebie, zanim zostali pochłonięci przez szary świat.

 
Mały Książe.
Chciałbym, aby w tym momencie. Każdy na świecie, bez względu na wiek przypomniał sobie jego treść i trochę "głębiej" się nad tym zastanowił.

Dobra już kończę moją paplaninę. Idę na herbatkę do zająca. Miłego! A no i nie bójcie się być inni!


S.

21:20

Bez sensu - parówki, jajko, deserek

Czy wszystko musi mieć sens!? Nie :D Ten post właśnie taki będzie. O wszystkim i o niczym. Postaram się go aktualizować w miarę możliwości. Może się zaśmiejecie :P

Parówki
Ostatnio odkryłem fajny sposób na ugrzanie parówek (a raczej zerknąłem na opakowanie). Nidy nie chciało mi się ich grzać w garnku, dlatego jadłem zimne. Odkąd mój mózg wzbogacił się w tą recepturę życie stało się prostsze i cieplejsze. A więc:
1. Przygotuj płaski talerz oraz miseczkę, która nie będzie większa od tego talerzyka. Najlepiej, aby idealnie się z nim spasowała i była przezroczysta.
2.Nalej odrobinę wody na talerz, tak aby się z niego nie wylewała.
3. Parówki przekrój na pół (chyba, że mieszczą się od razu pod miskę) i połóż na talerzu z wodą. Przykryj miską.
4. Przenieś wszystko ostrożnie do mikrofali i włącz ją na około 30-40 sekund. Obserwuj bacznie swoją zdobycz. Gdy zobaczysz lub usłysz, że zaczynają pękać szybko wyjmij. 
5. Polej ketchupem i ciesz się cieplutkimi parówkami :D.
Q&A
Po co woda?
Jeśli włożysz parówki do mikrofali bez niej zamiast grzać się powoli zaczną "wybuchać" XD.
Czy to sprawdzony sposób?
Oczywiście! Polecam serdecznie.


Jajko
Przed gotowaniem wyjąć jajka z lodówki na około 10 min, umyć. Wrzucić jajka do gotującej się wody. Posolić (1 łyżka) H2O na chwilę przed wrzuceniem jajek.
Na miękko: 4.30 min
Na mniej miękko: 5min
Na lekko miękko: 6min
Na pół-twardo: 7min
Na trochę bardziej pół twardo 7.30min
Na twardo 8min
Po wyjęciu, zalać zimną wodą.
Dużo zależy również od wielkości jajek!

Szybki deserek
1. Monte + borówki
2. Danio + Nestle Oats
3. Jogurt naturalny + Oats + jagody, borówki, maliny, banan
Dobra dalej nie mam pomysłu, może mi się coś przypomni :>

Wiem, że nikomu nie pomogłem, ale tak jak pisałem to WSZYSTKO I NIC, bzdety lub przydatne rzeczy. Zależy kto, czego oczekuje,
S.






13:39

Sekrety

Sekrety
Każdy z nas ma sekret. Jedni zachowują go wyłącznie dla siebie... Drudzy dzielą się nim z ludźmi, którym ufają najbardziej. Są jeszcze trzeci, którzy mówią wszystko wszystkim. Ostatnio podzieliłem się jednym sekretem z dwoma osobami. Zrobiłem to, bo było mi ciężko. Cholernie ciężko.
 A teraz?
Ulżyło mi.
 Nie do końca, ale jest lepiej.
Jeśli żadna z tych osób nie zdradzi go wcześniej nikomu, reszta dowie się... Nie wiem kiedy. Kiedyś musi... Nie teraz.
Trochę czasu zajęło, zanim dojrzałem do tej decyzji. Było jednak warto.
Nie lubię ludzi, którzy za wszelką cenę próbują to z nas wyciągnąć. Właściwie po co?
Czy byłoby wam miło, gdyby ktoś nieustannie drążąc, wyciągnął w końcu tą informacje z waszej głowy? Czy czulibyście się bezpieczni?
 
 «stanowiący czyjąś osobistą własność» 
Prywatność jest dla mnie jak wyjątkowe ubranie. Jeśli bym jej nie posiadał byłbym nagi. Jesteście w stanie wyobrazić sobie uczucie, gdy wszyscy na ciebie patrzą i widzą każdy moment twojego życia bez wyjątku? KAŻDY. Nie zachowało się nic dla ciebie. Umarłeś.

Uważaj na to, komu ufasz.

S.
Pst! Polecam ten utwór :) 

22:38

Ludzie

19 jubileuszowy post. O ludziach. No nie mogę nie powiedzieć, że mam ich dość. Wszystkich. Bez wyjątku. Mam dość każdego, włącznie z samym sobą. Co wam daje niszczenie innych? Obrażanie? Ciągłe szydzenie? Przygadywanie? Odwalcie się od innych. Zajmijcie się kurwa sobą. Bo niektórzy na punkcie oceniania mają niezłego fioła.
A teraz pora na zjechanie samego siebie.
Czemu to robisz? Nie możesz być szczęśliwy. Nie potrafisz być szczerym w swoich uczuciach. Wykańczasz się powoli. Już nie wiele zostało. Śmiało. Niszcz mnie. Zabijaj. Dlaczego to robisz? Tak bardzo nienawidzisz siebie to czemu w końcu nie zrobisz ostatniego kroku. Co cię powstrzymuje. Ahhh no tak strach. Przed bólem i przed wszystkim. Czemu nie da się zniknąć. Na parę dni. Aby wszystko się zmieniło.
Do najbliższych
Jest mi potrzebna pomoc, ale nie kurwa w postaci kolejnych badań, a psychologa. Potrzebuję go. Ale nie przecież lepiej zadręczać mnie przy każdym posiłku, że rzekomo nie jem, żryj to mięso japierdole, nie urośniesz, "po co wydawałem na ciebie tyle pieniędzy", będziesz chory, w twoim wieku to powinieneś wpierdolić 6 kotletów, nie będę jeździł do ciebie do szpitala, masz anoreksję, bulimię, umrzesz (a może to i lepiej... Dla wszystkich). Jak ja kocham, gdy ktoś ciągle powtarza o chorobach psychicznych, a nawet nie zdaje sobie sprawy co to jest C':. Wzajemnie wykańczacie siebie. Kiedy wreszcie będzie upragnione STOP.

Nie, nie mam anoreksji, bulimii i innych chorób związanych z odżywieniem. Ktoś to sobie wymyślił, aby mnie gnębić. Choruję na co innego. Szkoda, że tego nikt nie widzi.


Marzę, aby zniknąć. Na parę chwil, godzin, dni.
S.

22:20

Kryzys

Który to już raz? 50? 100? 200? Już nie liczę, nie ma po co. Znowu przyszła noc i znowu się widzimy. Znowu czuję się hujowo(kocham to słowo). Chce mi się rzygać. Nie mam siły. Chcę się zabić, ale jestem tchórzem i tego nie zrobię. Jest mi niedobrze. Po prostu. Psuję się od środka coraz bardziej. Wszystko mnie przytłacza. Aktualnie nawet mój pokój. Chciałbym wyjść, ale nie mam dokąd. Mam już kurwa dosyć. Po raz 10012983021. Wszystko mnie niszczy. Ciągle się powtarzam. Jestem nikim. Źle się czuję sam ze sobą. Nie potrafię mieć czegokolwiek "w dupie". Każdą rzecz traktuję śmiertelnie poważnie, a wszyscy myślą, że żartuję. To jest zajebiście HUJOWE. Ciekawe ile jeszcze takich postów się pojawi... 100? 50? 2?
S.

23:38

Miłość

Dzisiaj poruszę miłość. Ha! Wreszcie coś nie tylko o mnie, ale o wszystkich.

Dawniej - Kocha, nie kocha, kocha, nie kocha...Dzisiaj - kraszuje, nie kraszuje, kraszuje, nie kraszuje
Niby nic złego, bo to tylko inne słowo, ale... Czy tak trudno powiedzieć, że się w kimś zakochaliście?
Że on lub ona wam się podoba? Zauważyłem, że istnieje trend na kraszowanie wszystkiego i wszystkich dookoła. Tylko jeśli, coś jest tak bardzo często używane traci jakiekolwiek znaczenie. W sumie to przykre, że w tych czasach miłość robi się nieraz pod publikę. Być może się mylę, ale zachowanie niektórych osób w tej kwestii, w mojej opinii jest lekko "chore".

Nie oceniaj TYLKO po wyglądzie! Nie każdy w wieku 14/15/16 lat był od razu Top modelem/modelką.

Nie znasz z charakteru, nigdy nie gadałeś/łaś, a już mówisz, że to miłość na całe życie? Sorry, ale jakoś ciężko mi w to wierzyć. Szansa na powodzenie w takich przypadkach jest nikła. Prędzej może to doprowadzić do obsesji na temat tej osoby, niż do "bycia razem". Chyba iż drzemie w tobie odwaga i szybko do takiej osóbki zagadasz. To zmienia postać rzeczy.

Nic na siłę. Skoro widzisz, że ktoś cię EWIDENTNIE nie chce, nie przepada za tobą, odzywacie się do siebie rzadziej niż do nauczycieli... STOP! Tutaj również szansa na Happy End jest tyciusieńka, dlatego szybko zatrzymaj tą karuzelę rozczarowań i poświęć czas komuś, komu rzeczywiście możesz się podobać.

Jeśli już udało przebrnąć ci się przez pierwszy etap to gratuluję! Teraz pora na kolejny.

Staraj się! Niezależnie czy jesteś chłopakiem czy dziewczyną angażuj się w związek. Pokaż, że nadal ci zależy. Nie czekaj aż to twoja druga połowa, przejmie inicjatywę, bo możesz się nie doczekać.

Nie daj sobą manipulować! Jeśli ktoś ciągle cię "wykorzystuje", zostaw go. Uwierz, że nie warto dawać kolejne szanse i przedłużać cierpienie, gdyż potem "rozpad" będzie bolał mocniej.

Spędzajcie jak najwięcej czasu ze sobą, ale... Nie do przesady. Jeśli widzisz, że on/ona nie chce dzisiaj wychodzić - odpuść. Jeśli będzie czuć ciągły nacisk z twojej strony w końcu zacznie się tym wszystkim "dusić" (w przenośni oczywiście :d)

Ufaj. To bardzo ważne. W każdej relacji potrzebne jest zaufanie. Trzeba tylko uważać, aby się nie przejechać! Więc, mów o wszystkim stopniowo, aby sprawdzić, czy jego/jej deklaracje pokrywają się z prawdziwymi intencjami.

Bądź sobą! Nie udawaj kogoś kim nie jesteś, bo prawda i tak wyjdzie w końcu na jaw. Lubisz czosnek? Powiedz to, być może okaże się, że on też! (oczywiście to taka przenośnia... ;D (chyba, że serio to lubisz))  Coś cię w nim/niej denerwuje? Zwróć uwagę!

Co sądzę o:

Homosekusualizm - miłość to miłość. Pozwól żyć innym w szczęściu i nie wchodź do ich życia z buciorami. Dla homofobów polecam wikipedię, która uświadomi im, że to nie choroba, zboczenie, czy inne jeszcze zaburzenia. Człowiek się z tym rodzi. Tak samo jak rodzą się heteroseksualni.

Miłość z dużą różnicą wieku - tutaj bywa różnie. Jedni są ze sobą wyłącznie dla "hajsu". Drudzy z prawdziwej miłości. Każdy przypadek powinno się traktować indywidualnie.

Miłość w młodym wieku (10-13) - Tutaj należy postawić sobie pytanie... Czy to na pewno miłość? Czy tylko chęć bycia fajnym, narzucona przez internet.

Uff. To chyba wszystko. I żeby było jasne... Nie każę ci się stosować do moich "rad". Rób jak uważasz, to twoje życie.
PS Liczę na komentarze z waszymi przemyśleniami :)
S.


Copyright © 2016 Takie tam , Blogger